W związku z tym, że nie pojawił się na dyżurze żaden ze studentów, wykorzystam tę chwilę by powtórzyć, aż do znudzenia, Jarosław Kaczyński ma lewicowy, socjalistyczny pogląd na gospodarkę i jeśli to prawda, że Donald Tusk powiedział o stoczniach „niech trafi je szlag”, to chwała mu za to.
Niestety nasze stocznie, kopalnie, kolej, wszystkie te państwowe molochy, stanowią jedynie zarzewie niepokojów społecznych, z racji dużej koncentracji roszczeniowo nastawionych robotników, ponieważ ekonomicznej racji istnienia tego rodzaju twory najwyraźniej nie posiadają. Czy ktoś interesował się losem osiedlowego „spożywczaka”? Chyba kiedy bułek zabrakło. Dlaczego ja miałbym się interesować losem jakiejś stoczni (osobiście nie kupuję przecież statków).
Prezes Jarosław Kaczyński zapewne wierzy w to co mówi, nie zmienia to jednak faktu, iż mówi rzeczy (także podczas zjazdu „Solidarności”), które mogą podobać się bonzom związków zawodowych, nie mogą natomiast podobać się racjonalnie myślącym przedsiębiorcom i pracownikom.
Na luksus jakiegoś specjalnie bogatego ustawodawstwa socjalnego pozwalają sobie najczęściej organy opłacane z powszechnych podatków. Innymi słowy, raj socjalliberałów (jeśli ta kategoria jeszcze funkcjonuje) jest budowany za czyjeś pieniądze czyli, inaczej jeszcze, na kradzieży. Każdy, kto był kiedyś na seminarium organizowanym za pieniądze Unii czy zna jakiegoś brukselokratę wie, o czym piszę. Lekko rozdaje się… czyjeś pieniądze.
Jest to jakieś przekleństwo polskiej polityki, że ludzie z tzw. „wartościami” jednocześnie optują za pro-socjalnymi rozwiązaniami w dziedzinie gospodarki, jakby praca była jakimś złem, które trzeba za wszelką cenę wyplenić. Tego rodzaju postulaty naturalnie docierają do biednych, którym raczej żołądek dyktuje poglądy, niż głowa, lecz od religijnej prawicy oczekiwałem czegoś więcej.
Marek Przychodzeń
PS: Jeśli poniższe komentarze są reprezentatywne dla środowiska polskiej prawicy, to ja kiepsko to wszystko widzę. Może trzeba poczekać, aż moje pokolenie wejdzie do polityki.
