Nie da się chyba powiedzieć niczego więcej o recenzji "Frondy" (2010/56) autorstwa Wojtka Czabanowskiego, zamieszczonej w najnowszej podwójnej tece "Pressji" (XXII/XIII).
Wojtek zauważa we Frondzie "śmieszność narzekań na powszechność pornografii". Podśmiewuje się, że ktoś "oburza się, że ludzie uprawiają seks w różnych pozycjach, sytuacjach i miejscach". Dla niego "odkrywający (i nieporzestającymi na samym odkryciu) swoją seksualność" nastolatkowie jedynie "przeżywają burzę hormonów". Dajmy im się więc wyhasać w spokoju.
Muszę się przyznać, że mi nie do śmiechu, gdy ktoś każe mi się śmiać z publicznego poniżenia i instrumentalizacji ciała ludzkiego. Wymogi etyki seksualnej, być może zbyt wyrywkowo prezentowane przez Kościoł, należą bowiem do szeregu najważniejszych kwestii w życiu człowieka i mogą uchronić go przed poważnymi błędami, których konsekwencje może odczuwać przez całe życie.
Lepiej nie bierzmy więc sobie za pasterza Wojtka Czabanowskiego. Z drugiej strony pojawia się też pytanie o tolerancję. Jak dużo Redakcja może puścić i pozostać dalej konserwatywnym kwartalnikiem?
Marek Przychodzeń