Marek Przychodzeń Marek Przychodzeń
1691
BLOG

Filozofia polityczna grillowania

Marek Przychodzeń Marek Przychodzeń Polityka Obserwuj notkę 38

 

Gdyby ktoś spytał mnie, jaki jest ustrój polityczny Polski, odpowiedziałbym bez wahania, że jest to oligarchia.

 

Leo Strauss przypomniał wszystkim klasyczną mądrość, że ustroje polityczne nie należy oceniać li tylko z perspektywy nominalnych zapisów w konstytucji, lecz przede wszystkim patrzeć trzeba na dominujący i faktycznie utrwalany politycznie styl życia.

 

W Polsce dominującym stylem życia jest życie nakierowane na zdobywanie dóbr materialnych i temu celowi podporządkowane jest niemal wszystko, zgodnie z metafizyczną mądrością babci mojego kolegi "wszystko patrzy żryć".

 

Gdy dołożyć do tego jeszcze obserwację, że ilość osób faktycznie sprawujących władzę jest niewielka, suma tych obserwacji złoży się na formalną definicję oligarchii - rządy niewielu podporządkowane korzyści materialnej.

 

Ustrój polityczny nie może się utrzymać, jeśli nie jest w jakiś sposób zgodny z duchem reszty społeczeństwa, a duch Polaków to praktyczny materializm, pomimo tego, że naród ten w przeszłości był zdolny wydawać ludzi daleko większego formatu.

 

Praktyczny materializm przejawia się mniej więcej w takiej oto postaci: nieważne co mówisz i co robisz, ważne jakim samochodem jeździsz i gdzie spędzasz wakacje. To jest miernikiem wartości przeciętnego Polaka i słusznie czyni Palikot umieszczając na plakatach hasło: "gospodarka jest najważniejsza". Nawet jeśli część Polaków nie zgadza się z tym hasłem nominalnie (podobnie jak w przypadku konstytucji), w praktyce swym życiem przyznają mu rację i to obojętnie czy są biedni, czy bogaci, ponieważ jedni i drudzy wyznają ten sam standard oceny.

 

Nacisk na ekonomię jest tak duży, że jeśli ktoś bardzo czynnie uczestniczy w meczu politycznym Kaczyński vs Tusk to można podejrzewać, że nie powiodło mu się materialnie i szuka innego sposobu dowartościowania, ponieważ serce społeczeństwa bije gdzie indziej.

 

Z perspektywy człowieka mieszkającego w ustroju oligarchicznym, maskującym się jako demokracja, postaram się spojrzeć na charakter i szanse opcji politycznej, z którą najbardziej się utożsamiam, tzn. młodej prawicy.

 

Moim zdaniem organizacje i grupy tworzące tę część spektrum politycznego są niezwykle słabe, co wynika i potwierdza moją diagnozę. Jeśli większość narodu jest zainteresowana jedynie własnym materialnym dobrobytem i karierą (resp. grillowaniem) to trudno oczekiwać, że będą zainteresowani i wesprą cokolwiek innego. Najwyżej zainteresują się jakąś akcją charytatywną, ponieważ nikt nie chce wyglądać na bezdusznika.

 

W związku z tym na polu walki, oprócz partii politycznych, pozostają nieskoordynowane, luźne środowiska zabiegające o przetrwanie w masie obojętności tzw. szerszego społeczeństwa. Główny spór, jaki wiodą, również związany jest z materialną stroną ich funkcjonowania, aczkolwiek spór ten odzwierciedla także głębsze różnice światopoglądowe.

 

Na spotkaniu niewielkiej części takich środowisk, w którym uczestniczyłem w miejscowości Biecz, zorganizowanym przez Instytut Aurea Libertas, jedną z najżywiej dyskutowanych kwestii była sprawa źródeł finansowania: czy ubiegać się o środki finansowe z Unii Europejskiej i dotacji państwowych, czy też nie.

 

Dla przeciętnego Polaka (również Polaka-biznesmena) ten spór jest bez znaczenia, ponieważ naczelnym pytaniem nie jest skąd wziąć pieniądze, lecz czy w ogóle uda się wziąć pieniądze (co świadczy o bezideowości części naszego biznesu). Niemniej jednak stanowi on papier lakmusowy przyszłej niezależności oraz akceptowanej filozofii działania.

 

Trudno bowiem krytykować państwo, w imię republikanizmu, przedsiębiorczości oraz wolności, biorąc od niego jednocześnie pieniądze na tego typu działania. Ostatnia debata na temat tzw. czasopism niszowych jest tu wielce pouczająca.

 

Bardzo imponuje mi Instytut Misesa, który utrzymuje się z datków dobrowolnych (podobnie, choć mniej konsekwentnie, czyni zdaje się Fundacja Republikańska). Niemniej jednak wszystkie te środowiska żyją w próżni społecznej i instytucjonalnej i łatwo je rozbić, bądź przejąć, przez silniejsze organizacje. Tak właśnie patrzę na ostatnią inicjatywę Instytutu Sobieskiego (nominalnie niezależny think-tank) "Polska. Wielki Projekt".

 

Pytanie również, czy np. Fundacja Republikańska, wydawca "Rzeczy wspólnych", nominalnie głosząca idee republikańskie, nie znajdzie się nagle na pasku PiSu, który na czas wyborów jest za republikanizmem, polską solidarną i czymkolwiek chcecie, byleby tylko wygrać.

 

Podsumowując jednak, biorąc pod uwagę bierność polskiego społeczeństwa, niedofinansowanie organizacji obywatelskich i biurokratyzację polskiego systemu politycznego, nie należy spodziewać się ze strony młodszego pokolenia szybkiego przełamania obecnej, patowej sytuacji politycznej.

 

Największym zagrożeniem dla takich młodych inicjatyw politycznych jest, moim zdaniem, instrumentalizacja zachowań i poglądów pod kątem bieżącego interesu politycznego (głównie materialnego), co stało się już dawno udziałem wszystkich polskich partii politycznych, z PO i PiS na czele.

 

W związku z tym pozostaje chyba czekać na dalszy bieg wydarzeń i pytać się, czy młode pokolenie Polaków dojrzeje na tyle, by stworzyć alternatywę wobec oligarchicznej i materialistycznej beznadziei, czy też podąży nurtem praktycznego materializmu reszty społeczeństwa. Fenomen tzw. "młodych, wykształconych z wielkich ośrodków" nie napawa optymizmem.

 

Marek Przychodzeń

Marek Przychodzen Utwórz swoją wizytówkę Marek Przychodzeń - ur. 1978. Doktor filozofii. Opiekun merytoryczny organizowanych na WSE w Krakowie studiów podyplomowych "Filozofia polityki ONLINE". Członek redakcji "PRESSJI", czasopisma Klubu Jagiellońskiego. Tłumacz i publicysta. Członek Katedry Filozofii Klubu Jagiellońskiego i jej szef w roku akademickim 2007/08. W latach 2004-2008 współpracował z Przeglądem Politycznym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka