Marek Przychodzeń Marek Przychodzeń
2677
BLOG

Filozofia Marszu Niepodległości

Marek Przychodzeń Marek Przychodzeń Polityka Obserwuj notkę 50

Warto skreślić parę uwag na temat internetowej „zadymy” wokół Marszu Niepodległości, organizowanego i blokowanego w Warszawie przez dość skrajne organizacje. W sumie dwa niezależne powody skłoniły mnie do ponownego przemyślenia tej sprawy.

Pierwszym z nich jest usilne żądanie moich znajomych, abym dookreślił się co do swojej postawy wobec rzeczonego (prze)marszu. Prawie uległem szantażowi moralnemu, gdy zacząłem niemalże przepraszać za to, że nie zamierzam popierać czy uczestniczyć w tej imprezie.

Głos rozumu wygrał jednak. Jasne jest bowiem dla mnie, że ani organizatorzy nie reprezentują cnoty patriotyzmu, ani blokada nie reprezentuje antyfaszyzmu. Wręcz przeciwnie, obie grupy zaliczyłbym raczej do kategorii skrajnych bojówek, szukających zwady.

Nie pierwszy raz aktywiści polityczni starają się doczepić do szlachetnych ideałów, by zwiększyć swe znaczenie polityczne. Nic zatem dziwnego, że kolejne znane osoby rezygnują z patronatu nad tą prowokacją (ostatnio gen. Petelicki). Ostatecznym efektem zorganizowania tego Marszu będzie bowiem dalsza dyskredytacja środowisk patriotycznych.

Blokowanie Marszu Niepodległości jest drugą kwestią, której nie potrafię zrozumieć. O ile nie podobają mi się cele i poglądy organizatorów Marszu Niepodległości, to jednak dlaczego, w wolnym kraju, ktokolwiek nie mógłby sobie manifestować czegokolwiek, jeśli nie krzywdziłby innych? Słynnym kazusem tego typu wolności zgromadzeń w USA był przemarsz bojówek faszystowskich przez żydowskie miasteczko Skokie w Illinois, w 1977 roku.

Pikanterii całej sprawie dodaje informacja, że do Warszawy na blokadę wyrusza z Niemiec spora grupa czerwonych zadymiarzy. Doczekaliśmy się więc niecodziennych wyzwolicieli. Dlaczego państwo polskie wpuszcza takich ludzi za naszą granicę?

W Polsce zatem, o dziwo, zdaje się, nie lubimy wolności, nie tylko zgromadzeń, ale i słowa. Tak jak nie można nazwać premiera „m******”, tak nie można u nas w spokoju manifestować swoich, nawet skrajnie głupich, poglądów.

Czy nie czuliście Państwo jednak zażenowania, gdy dowiadywaliście się, że ABW ściga pryszczatych nastolatków za gryzmoły na ścianach, czy inne wpisy w Internecie? Podobnie się czuję, gdy ONR-owcy udający patriotów naparzają się z lewicowymi faszystami w imię demokracji. Jak zwykle potwierdza się znana fraza: les extrêmes se touchent.

 

Marek Przychodzeń

Marek Przychodzen Utwórz swoją wizytówkę Marek Przychodzeń - ur. 1978. Doktor filozofii. Opiekun merytoryczny organizowanych na WSE w Krakowie studiów podyplomowych "Filozofia polityki ONLINE". Członek redakcji "PRESSJI", czasopisma Klubu Jagiellońskiego. Tłumacz i publicysta. Członek Katedry Filozofii Klubu Jagiellońskiego i jej szef w roku akademickim 2007/08. W latach 2004-2008 współpracował z Przeglądem Politycznym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka